czwartek, 10 lipca 2014

Dla mnie księgarnia



W księgarni sprzedaje się książki. Ale to nie jest zwykły sklep.
Tu nie mówi się "dwie sztuki", ale "dwa egzemplarze". Tu nie ma producentów - są wydawcy. Tu nie ma końcówek serii produkcyjnych, ale są wyczerpane nakłady.  

Dla mnie księgarnia to drukowane słowa, mądre i banalne, artystycznie poukładane i bezładnie tłoczące się pod okładkami. To także cudownie ilustrowane baśnie, albumy o wyrafinowanych zdjęciach, albo beletrystyka z kuszącymi obwolutami, o aksamitnej strukturze.





To budynek na rogu rynku - jeden z symboli kultury naszego miasta. Te same regały goszczą książki od lat 60-tych XX wieku. Kiedyś wnętrza były inne, wielokrotnie przebudowywane, ale drzwi w narożniku zawsze będą kojarzyły się z księgarnią.

Dla mnie księgarnia to wielkie okna wystawowe, które zapraszają "wstąp po nową książkę".  Od dawna sprawdzam na nich swoje możliwości twórcze, szukając nowych motywów przyciągających wzrok przechodnia.

Księgarnia to dla mnie również wspomnienie dzieciństwa. Ledwie nauczyłam się chodzić - szłam do księgarni, ledwie nauczyłam się mówić - dzwoniłam do księgarni, ledwie nauczyłam się myśleć - chciałam zostać księgarzem.

To w PRL-owskiej księgarni bawiłam się z bratem w sklep, w dom, w szkołę... Między regałami, w magazynie, wśród paczek zawiniętych w szary papier ze stemplem "P.P. Dom Książki".
Wszystko za sprawą mamy, która była kierowniczką księgarni prawie od połowy zeszłego stulecia. Dla niej księgarnia była czymś więcej niż pracą - była zamiłowaniem. I tę pasję przekazała mi w genach.


Dlatego, ukończywszy studia pedagogiczno-plastyczne na początku lat 90-tych XX wieku, podjęłam pracę w sprywatyzowanej księgarni rodziców, stając się wkrótce jej współwłaścicielką. Od tej pory księgarnia to dla mnie miejsce pracy.

Przede wszystkim jednak, księgarnia to mój sposób na życie.